Mobilne Centrum Kultury – infrastruktura

mkidn_01_cmyk

Dzięki dotacji jaką otrzymaliśmy w 2016 roku w ramach Programu Rozwój infrastruktury kultury Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego jesteśmy w stanie zainicjować nowy projekt, którym będzie Mobilne Centrum Kultury.

Kultura wciąż jeszcze nie jest dostępna dla wszystkich. Są miejsca w Polsce, gdzie nie ma sprawnie działających instytucji kulturalnych – małe wioski, dawne PGRy, czy miejscowości, w których kiedyś funkcjonowały duże zakłady, a teraz panuje wysokie bezrobocie.

To miejsca społecznie i kulturalnie zahibernowane.

Chcemy je obudzić!

Wspólnie stworzymy Mobilne Centrum Kultury, które pozwoli wydobyć i rozwinąć potencjał tych miejsc oraz ich mieszkańców. Dotrzemy wszędzie tam, gdzie będziemy potrzebni.

Dzięki finansowemu wsparciu z programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zakupiliśmy samochód oraz przyczepę kempingową, która została odpowiednio przystosowana do celów MCK. Dzięki temu będzie mogła ona pełnić rolę pracowni plastycznej, ciemni fotograficznej, a nawet małego planetarium. W ramach MCK odbywać się będą warsztaty, spektakle Teatru Ilustracji, wystawy oraz seanse kina plenerowego.

Już wkrótce przedstawimy Wam naszą nową ofertę kulturalną!

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Co robimy na warsztatach RDK dla dzieci

Wielokrotnie podkreślaliśmy, że z dziećmi można i należy rozmawiać o wszystkim. Wystarczy jedynie znaleźć odpowiedni sposób, by do nich dotrzeć. Tym razem zadaliśmy sobie pytanie, czy warto rozmawiać o uchodźcach? Jest to temat nie tylko uważany za trudny, ale i nierzadko kontrowersyjny. Spodziewaliśmy się różnych, bardzo spolaryzowanych reakcji zwłaszcza ze strony dorosłych. Naszym celem nie było jednak zajęcie jakiegokolwiek stanowiska w gorącej debacie na temat losu uchodźców przybywających obecnie do Europy, ich statusu i form pomocy jakimi powinny objąć ich rządy europejskich państw.

Zależało nam przede wszystkim na tym, aby uświadomić dzieciom kim jest uchodźca i jaki rodzaj traumatycznych doświadczeń ze sobą przynosi – bez względu na to z jakiego kraju, czy kultury pochodzi.

Jak to robimy?

Wszystko zaczyna się od historii kota Kunkusha. Dzięki ilustracjom i towarzyszącej im opowieści poznajemy jego sielankowe życie, które przerywa nagle wybuch wojny. Rodzina Kunkusha zmuszona jest do ucieczki i w tę niebezpieczną podróż zabiera ze sobą kota. Kunkush (podobnie jak dzieci) nie do końca rozumie, co się wokół niego dzieje. Nie potrafi właściwie ocenić sytuacji i w konsekwencji zostaje rozdzielony ze swoją rodziną.

W końcu dowiaduje się, że jest uchodźcą i dlaczego właściwie jego rodzina wyruszyła w tę niechcianą podróż. Kunkush ostatecznie, dzięki pomocy wolontariuszy, trafia z powrotem do swojej rodziny i cała historia kończy się szczęśliwie.

To, co jest niezwykle ważne w kontekście warsztatów z dziećmi to podkreślenie faktu, że jest to historia prawdziwa, która dodatkowo nie wydarzyła się w odległej przeszłości, ale niemal przed chwilą. Dla większości dzieci, z którymi się spotykamy, wojna jest bowiem czymś zupełnie abstrakcyjnym, co dotyczy tylko historii albo filmów, czy gier komputerowych. To, że w tej chwili w wielu miejscach na świecie toczą się wojny, w których cierpią dzieci bywa dla nich wielkim zaskoczeniem.

Dlaczego wybraliśmy historię kota?

Przede wszystkim pozwala nam to spojrzeć na temat z zupełnie innej perspektywy. Nie zajmujemy się przyczynami wybuchu wojny/wojen. Nie interesują nas argumenty polityczne ani historyczne. Pod tym względem nasza opowieść jest neutralna i uniwersalna. Skupiamy się na uczuciach, które towarzyszą komuś wyrwanemu nagle ze swojego domu, ze swojego bezpiecznego świata.

Kunkush opowiada swoją historię w pierwszej osobie, dzięki czemu dzieciom łatwiej jest się z nim identyfikować. Wielu rzeczy nie rozumie, a te sytuacje stają się punktem wyjścia do rozmowy z dziećmi. Kunkush jest oczywiście tylko pretekstem, bo tak naprawdę okazuje się, że nasi widzowie również potrzebują odpowiedzi na pytania, które on sobie zadaje.

O jakich granicach mówimy?

Wychodzimy z założenia, że jeśli nie potrafisz zrozumieć siebie, nigdy nie zrozumiesz innych. Dlatego tak ważna jest samoświadomość. Rozmawiamy, więc z dziećmi o tym czym są granice. Czy są nam potrzebne i co dla nas oznaczają. Próbujemy przez chwilę wyobrazić sobie, jak to jest, gdy musisz opuścić swój dom. Pytamy dzieci jakie uczucia towarzyszą im w takiej sytuacji i pomagamy uświadomić sobie jakie są tego konsekwencje. Sprawdzamy, co znajduje się w małym plecaku uchodźcy, a czego mu tak bardzo brakuje.

W czasie warsztatów dzieci tworzą też prace plastyczne. Jednym z tematów jest mapa ważnych dla każdego miejsc. Mapa, którą można pokazać każdemu kto jako „nowy”, „inny”, „obcy”, przybędzie do naszej miejscowości. Innym razem pytamy dzieci, co chciałyby przekazać, powiedzieć małemu uchodźcy, który trafił, by np. do ich klasy. Ponieważ nie znamy jego/jej języka, posługujemy się rysunkami.

A Czym dla Ciebie są granice?

Granice nie znikną. Na pewno nie wszystkie. Ważne jest jednak to, by umieć spojrzeć na drugiego człowieka i nie traktować go jak intruza, ale raczej jak na kogoś, kto jest podobny do nas. Ponieważ więcej nas łączy niż dzieli. A wszystkie różnice, powodujące konflikty, powstają w naszych głowach.

Zamek z książek

Centrum Kultury Zamek wprowadził w tym roku pilotażowy program pt.”Zamek z książek”. Jest to cykl spotkań poświęconych wartościowej literaturze dziecięcej. Część działań skierowana jest do dzieci, ale są to też wydarzenia, na które zapraszani są dorośli – rodzice, nauczyciele, bibliotekarze. Wczoraj miałam okazję uczestniczyć w takim właśnie spotkaniu.

Prowadziła je Joanna Olech, a jej gościem i rozmówcą był prof. Grzegorz Leszczyński. Pretekstem do spotkania była książka „Wielkie małe książki. Lektury dzieci i nie tylko” napisana przez prof. Leszczyńskiego, ale był to jedynie punkt wyjścia do niezwykle ciekawej dyskusji na temat tego czym jest, a czym powinna być literatura dziecięca. Przede wszystkim powinniśmy się zastanowić, jak my – ludzie dorośli, traktujemy literaturę dla dzieci. Dlaczego często jest tak, że od literatury dla dzieci wymagamy więcej? Chcemy, żeby nie tylko bawiła, ale przede wszystkim uczyła i wychowywała. Podsuwamy dzieciom książki edukacyjne, albumy, podręczniki, gdy tymczasem sami wieczorem siadamy w fotelu z kryminałem albo jakimś romansidłem.

Książka dla nas jest relaksem i rozrywką, a dla dziecka ma być tylko nauką? Pozwólmy dzieciom także bawić się literaturą. Pokazujmy również książki  lekkie, rozrywkowe i dostosowane do wieku naszych pociech. Ale przede wszystkim pamiętajmy o tym, że sami jesteśmy lustrem, w którym na co dzień przeglądają się nasze dzieci. To, co one wybierają jest najczęściej odzwierciedleniem naszych wyborów. Od jedzenia poczynając, a na przedmiotach codziennego użytku i literaturze kończąc.

Nie potrzebna byłaby w szkole nauka estetyki, gdyby dzieci od małego otoczone były dobrze zaprojektowaną architekturą i dizajnem. Podobnie rzecz ma się z książkami. Jeśli maluchowi fundujemy tony literatury z supermarketu i plastikowe zabawki z kreskówek to nie oczekujmy, że w przyszłości z chęcią będzie sięgał po Balzaka czy Tołstoja.

Kolejną kwestią  poruszoną przez prof. Leszczyńskiego jest skłonność do cenzurowania książek dla dzieci. „Dorośli to zbrodniarze zabijający czytelnictwo” jak mówi Profesor. Najwyraźniej widać to na przykładzie klasycznych bajek, które dzisiaj bardzo często pozbawiane są wielu fragmentów uchodzących np. za zbyt brutalne. Wygładzamy je, wykreślamy, naprawiamy aż w końcu nie zostaje niemal nic z oryginalnego przekazu. Wszystko to, by uchronić nasze dzieci przed niewłaściwymi treściami, które mogłyby źle wpłynąć na ich rozwój, wrażliwość lub przysporzyć stresu.

Zapominamy jednocześnie, że te same treści otaczają dzieci w życiu codziennym: w szkole, w telewizji, w grach komputerowych. Dlaczego więc cenzurujemy głównie literaturę? I czy jest to w ogóle potrzebne? Trzymanie dziecka pod kloszem nie uchroni go przed porażkami i niebezpieczeństwami dorosłego życia. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest pokazywanie dziecku świata takim jaki jest w rzeczywistości, ale robieniem tego wspólnie, w odpowiednim otoczeniu i atmosferze. Nawet małe dziecko jest w stanie rozmawiać na trudne tematy i radzić sobie z problemami, gdy wie, że w pobliżu jest kochający rodzić, który odpowie na pytania, przytuli, pomoże. Niech więc literatura będzie pomostem i miejscem spotkania dużych i małych. Niech wychowuje, uczy i bawi jednych i drugich.

prof. Grzegorz Leszczyński – historyk literatury, kierownik Pracowni Badań Literatury dla Dzieci i Młodzieży Uniwersytetu Warszawskiego. Jeden z najlepszych w Polsce znawców literatury dziecięcej i jej wielki adorator.

Joanna Olech. Świetna pisarka i ilustratorka, krytyk literacki, juror prestiżowych konkursów literackich i ilustratorskich (np. polskiej sekcji IBBY). Jest autorką bestsellerowej serii o Dynastii Miziołków, a swoje teksty publikuje w licznych czasopismach.

7 rzeczy, o których warto pamiętać tworząc bajkę Kamishibai

Właśnie ma nastąpić prezentacja bajki, którą tworzyłem przez ostatnie dwie godziny warsztatów. Inni uczestnicy szkolenia wyczekują. Otwieram więc skrzynkę, pojawia się pierwsza ilustracja. Czytam tytuł i w tym momencie uświadamiam sobie, że źle ułożyłem tekst bajki. Nie da się jej przeczytać – trzeba szybko coś wymyślić, ale efekt wielkiej premiery i tak został już zaprzepaszczony. Koszmar.

Jeśli chcesz uniknąć błędów, które mogą doprowadzić do powyższej sytuacji, sprawdź nasze zestawienie 7 porad, które warto stosować przygotowując swoją własną bajkę Kamishibai.

Wiemy, że praca z dziećmi wymaga od nas pełnego skupienia i oddania. Czasem jednak mimo całego poświęcenia coś może pójść nie tak. Jeśli będziemy szczerzy i autentyczni, dzieci na pewno wybaczą nam małe potknięcia, ale chcąc uchronić siebie samych przed stresem i niepowodzeniem warto dobrze przygotować się do warsztatów.

Przede wszystkim należy doskonale znać tekst przedstawianej bajki, tak by była to płynna, wciągająca opowieść. Jeśli jednak zdecydujecie się już na kolejny krok, czyli przygotowanie własnej bajki kamishibai, zwróćcie szczególną uwagę na kilka kwestii, które pomogą Wam uniknąć błędów przy jej tworzeniu.

7 wskazówek, jak przygotować plansze z bajką Kamishibai

1. Marginesy na ilustracji. Wkładając karty do skrzynki należy liczyć się z tym, że drewniana ramka „butai” będzie nieco zasłaniała krawędzie ilustracji. Dlatego też przygotowując zarówno przód jak i tył warto zostawić ok. 1,5 cm marginesu z każdej strony. Dzięki temu cały nasz obrazek będzie widoczny po otwarciu skrzynki.

2. Numeracja stron. Jest to niewielki detal, który jednak bardzo pomaga – szczególnie podczas sprawdzania przed opowiedzeniem bajki, czy wszystkie plansze zostały ułożone w odpowiedniej kolejności. Po samym przedstawieniu również możemy w łatwy sposób sprawdzić, czy jakaś ilustracja gdzieś się nie zapodziała.

3. Właściwy układ tekstu z tyłu plansz. To może wydawać się oczywiste, ale uwierz mi, że jednak może nastręczyć wiele problemów. Przede wszystkim dlatego, że należy pamiętać, iż z przodu planszy jest zawsze coś innego niż z tyłu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: gdy wkładasz bajkę do skrzynki wszystkie plansze są razem. Patrząc na tył skrzynki musisz widzieć tę samą ilustrację, którą widzą dzieci siedzące z przodu skrzynki. Dlatego, gdy zaczynamy opowieść i dzieci widzą kartę tytułową, Ty musisz mieć jej miniaturkę wydrukowaną na odwrocie ostatniej planszy opowieści. Tak samo, gdy z przodu będzie np. 5 karta, to widzieć będziemy tył 4 karty. Tak więc, to na tyle 4 karty musimy umieścić tekst i obrazek do karty 5 itd.

4. Strona tytułowa i strona końcowa. Warto dodać taką klamrę do naszej opowieści z dwóch powodów. Po pierwsze ułatwia to nam rozpoczęcie i zakończenie opowiadania. Na pierwszej karcie warto umieścić tytuł bajki, który możemy przeczytać wspólnie z dziećmi. Na końcu z kolei dajmy wyraźny sygnał, że to już koniec. Po drugie takie rozwiązanie sprawia, że po otwarciu skrzynki mamy jeszcze czas na wprowadzenie dzieci w opowieść. A po zakończeniu, jeszcze przed zamknięciem skrzynki możemy całą opowieść podsumować wraz z dziećmi.

5. Format planszy i obrazki w poziomie. Nasza skrzynka do prezentacji bajek kamishibai przystosowana jest do formatu A3. Oryginalny rozmiar japońskich bajek kamishibai jest nieco inny, a bierze się to z faktu, że w Japonii używane są inne formaty papieru. My jednak zdecydowaliśmy się na format A3 (297mm x 420mm), aby ułatwić Ci korzystanie z naszej skrzynki. Dzięki temu, wystarczy, że wyposażysz się w blok techniczny w takim formacie i już możesz stworzyć własną bajkę. Pamiętaj również, żeby wszystkie ilustracje przygotować w poziomie, ponieważ tylko tak da się w wygodny sposób używać skrzynki.

6. Podziel tekst. Zanim zaczniesz ilustrować, przygotuj tekst i podziel go na równe części. Staraj się to robić w taki sposób, aby każdy fragment był spójną całością. Pamiętaj, że tekstu nie może być zbyt dużo, tak aby zmieścił się na karcie. Używaj dużego rozmiaru fontów, by swobodnie można go było odczytać.

7. Obraz a tekst. Dobierz odpowiedni obraz do tekstu. Możesz skorzystać z jednej z trzech możliwości: plan ogólny, scenę oraz zbliżenie. Wybierz styl ilustracji. Pamiętaj, że dzieci będą oglądać je przez stosunkowo krótki czas. Nie komplikuj więc obrazu. Pozostaw go raczej symbolicznym. Pozostaw dzieciom miejsce do własnej interpretacji.

Oto 7 podstawowych rzeczy, o których warto pamiętać tworząc bajkę Kamishibai. Mam nadzieję, że pomoże Ci to w tworzeniu Twoich własnych opowieści.

Czy któryś z tych punktów wydał Ci się szczególnie ważny? A może o czymś zapomnieliśmy? Daj nam o tym znać w komentarzach, a jeśli choć raz w czasie tekstu przyszła Ci do głowy myśl „ooo, to ciekawe”- podziel się naszym wpisem z innymi  – będzie nam niezmiernie miło.

Jeśli już przygotowałeś własną bajkę, koniecznie daj nam o tym znać. Chętnie o tym napiszemy, a może nawet ją wydamy razem z Tobą?

Przedstawienie „Wojenne dzieci” – podsumowanie

Od 35 drewnianych elementów zaczęliśmy najbardziej intensywne, ostateczne przygotowania do realizacji naszego projektu. Jak to się zaczęło i na czym skończyło? Zobacz nasze podsumowanie „Wojennych Dzieci” i poznaj naszą historię wyprawy z małą Wandą.

Z dziećmi można rozmawiać o wszystkim, wystarczy znaleźć na to odpowiedni sposób. Taka myśl przyświecała nam od samego początku. Wiedzieliśmy, że dzieci potrafią zrozumieć nawet tak trudny temat jak wojna (w zupełnie innym ujęciu). Dlatego też zrodził się pomysł „Wojennych dzieci”. To projekt, podczas którego wykorzystujemy naszą magiczną skrzynkę by opowiedzieć historię, która wydarzyła się naprawdę. A teraz pokażemy w jaki sposób przygotowaliśmy się do pokazania historii Wandy.

Od czego się wszystko zaczęło?

Jeszcze przed powstaniem projektu Ula długo pracowała nad tematem. Napisała nawet książkę o losach swojej babci zesłanej na Syberię. Historię opowiedzianą przez Ulę znajdziesz tutaj. Wielką pomocą okazała się Pani Janina z poznańskiego Koła Sybiraków oraz Pan Wiesław, który jako były zesłaniec od lat prowadzi w Stanach Zjednoczonych warsztaty poświęcone tej tematyce. Otrzymaliśmy również tekst wspomnień Wiesława Wysoczańskiego, który był uczestnikiem najtragiczniejszej deportacji z 10 lutego 1940 roku. Na losy Wandy trafiliśmy dzięki wspomnieniom Ireny Wasilewskiej, która pracowała w Biurze Opieki nad Polakami. Kierowała ona działem opieki nad nieletnimi i w jednym z sierocińców w ZSRR znalazła dziewczynkę imieniem Wanda. Mimo że nie znamy jej nazwiska ani powojennych losów, historia Wandy jest szczególnie poruszająca. Dziewczynka w czasie próby przedostania się do miejsca formowania armii gen. Andersa została rozdzielona z rodziną i od tej pory przez ponad rok podróżowała samotnie przemierzając tysiące kilometrów różnych Republik Radzieckich. Nasze przedstawienie to historia małej Wandy oraz kompilacja kilku innych tragicznych historii dzieci zesłanych wraz z rodzinami w czasie II wojny światowej.

Przygotowania do przedstawienia

Historia już się wydarzyła. Musieliśmy ją tylko zebrać i ułożyć w formę, która będzie zarówno atrakcyjna jak i wartościowa dla dzieci. Jednocześnie ruszyły wszystkie inne przygotowania organizacyjne. Mieliśmy do przeprowadzenia 13 przedstawień w ciągu jednego miesiąca. Ustaliliśmy start na 2 listopada – pierwsze przedstawienie, a pracy nie ubywało. Kilka rzeczy działo się jednocześnie:

  • Tworzenie skrzyni do przedstawienia – trzyczęściowej skrzyni składającej się z 35 elementów, posiadającej łącznie 13 różnych miejsc na umieszczenie scenografii. Tworzenie tej skrzyni zajęło ponad dwa tygodnie.

  • Przyjmowanie zgłoszeń na przedstawienie – po przygotowaniu informacji i formularza, informacja poszła w świat. Już w drugim dniu mieliśmy niemal komplet zgłoszeń, a po kilku kolejnych musieliśmy utworzyć listę rezerwową.

  • Harmonogram przedstawień – wbrew pozorom stworzenie harmonogramu, który pasowałby wszystkim nie było wcale takie łatwe. Ustalenie 13 terminów w ciągu ok. 20 dni roboczych. Dogranie miejsca i godziny.

Przedstawienie Kamishibai

Premiera miała nastąpić 2 listopada. Jechaliśmy do zaprzyjaźnionej szkoły w Komornikach. Ania, nauczycielka 2 klasy przywitała nas i zaprowadziła do klasy. Przyniesienie, przygotowanie rekwizytów i przygotowanie wszystkiego zajęło 15 minut. Pierwsze otwarcie skrzynki, pierwsze słowa z pamiętnika Wandy, pierwsze reakcje dzieci na opowieść. Wszystko było pierwsze i oczywiście stresujące. Natomiast od pierwszego do ostatniego przedstawienia reakcje byłby do siebie bardzo podobne. Wszyscy słuchacze reagowali bardzo pozytywnie na naszą opowieść. Dzieci wczuwały się w sytuację małej Wandy i słuchały zapatrzone w obrazki. Wszędzie prosiliśmy o rozmowę z dziećmi na temat przedstawienia. Oczywiście nie dziś. Chcieliśmy sprawdzić, co dzieci zapamiętały tydzień, dwa po spotkaniu. Oto kilka rysunków jakie otrzymaliśmy.

A oto kilka zdjęć z samych przedstawień i spotkań z dziećmi.

Podsumowanie

Mieliśmy wątpliwości jak temat zostanie odebrany. Wiedzieliśmy, że przedstawienie jest wartościowe, ale czy będzie na nie zapotrzebowanie? Czy jest potrzeba i odwaga do poruszania tak trudnego tematu. Szczególnie dziś. Okazało się jednak, że spotkaliśmy się tylko z pozytywnym odzewem. Zarówno od nauczycieli, bibliotekarzy i animatorów jak i dzieci i rodziców. To dało nam wiele nowych przemyśleń.

Kolejną ciekawą rzeczą jest to, że to nie my szukaliśmy odbiorców. Użyliśmy reklamy na Facebooku, pozwalając, by to chętni zgłaszali się do nas. Dzięki temu, jak już wspomnieliśmy wyżej, zgłoszenia bardzo szybko napływały. Było to dla nas bardzo pozytywne zaskoczenie. W projekcie wzięło łącznie udział 244 dzieci. Odwiedziliśmy 13 miejsc w dwóch województwach (zgłoszeń dostaliśmy z całej Polski). Projekt „Wojenne dzieci” okazał się dla nas wielkim sukcesem. Zrealizowaliśmy bardzo ważne przedsięwzięcie, z którego jesteśmy bardzo dumni.

Materiały

Tutaj możesz ściągnąć scenariusz bajki wraz z dodatkowymi informacjami. Broszura z konspektem [8 MB]

Oto bajka pt. „Wojenne dzieci”

Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach Programu „Patriotyzm Jutra”.

mhp1
Web

 

Rowerowy Dom Kultury – pierwsza relacja

Wszystko zaczęło się na dalekiej północy bardzo, bardzo dawno temu…

Tak mogłaby się zaczynać jedna z bajek, które opowiadamy dzieciom z pomocą naszej magicznej skrzynki i teatru ilustracji. Dobrze wiemy, że wszystkie dzieci kochają bajki, a ponieważ  wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, mamy nadzieję, że tym chętniej posłuchacie teraz naszej historii.

Kilka miesięcy temu, grzejąc dłonie przy herbacie, gdzieś daleko w Iranie wpadłyśmy na pomysł przejechania rowerem dookoła Polski. Okazało się, że obie podróżowałyśmy po świecie, by poznawać ludzi i kultury często bardzo odmienne od naszej. W naszym odczuciu były intrygujące i piękne. Im bardziej były egzotyczne, tym mocniej nas pociągały.  A Polska? Co wiemy o własnym kraju? O przyrodzie, kulturze i ciekawych miejscach do odwiedzenia. Zgodnie uznałyśmy, że obie wiemy zbyt mało. Postanowiłyśmy więc to zmienić. Bo czasem trzeba pojechać bardzo daleko, żeby odkryć piękno tego, co znajduje się blisko nas. No tak- jechać, ale gdzie dokładnie? Potrzebny był nam plan: co dokładnie chcemy zobaczyć i poznać. Odpowiedź była prosta: WSZYSTKO.  I dlatego właśnie zdecydowałyśmy się przejechać Polskę dookoła.

Plan dość ambitny, bo to w końcu ponad 3500 km, ale nam ciągle jednak czegoś jeszcze brakowało… W prawdziwym podróżowaniu nie chodzi przecież o uciekające kilometry, ale właśnie o poznawanie otaczającego nas świata i zmienianie go na lepsze. I tak właśnie narodził się pomysł Rowerowego Domu Kultury. Miał to być projekt podróżniczy i edukacyjny. Nawiązujący do tradycji wędrownych trup artystycznych, które dawniej przemierzały Polskę i  Europę. Postanowiłyśmy, że odwiedzimy wszystkie polskie graniczne i przygraniczne miejscowości. Naszym celem będzie zobaczyć miejsca i spotkać się z ludźmi. Porozmawiać o Polsce i o świecie. I zapytać o granice. Te dosłowne i te mentalne. Gdy planowałyśmy ten wyjazd nikt jeszcze nie mówił o kryzysie i imigrantach przybywających do Europy, ale w Turcji widziałyśmy obozy dla uchodźców z Syrii i to z pewnością pozostawiło w nas ślad i kazało zastanowić się nad tym jak wiele zależy właśnie od rozmaitych granic, z którymi mamy do czynienia w naszym codziennym życiu. To, co dzieje się wokół w tej chwili tylko umocniło nas w przekonaniu, że takie rozmowy są bardzo potrzebne. O zmieniających się granicach państw i konsekwencjach tych zmian. O granicach człowieczeństwa i granicach tolerancji. Chcemy dzielić się z ludźmi swoimi doświadczeniami z podróży po świecie, ale także wysłuchać ich obaw, lęków, a nawet pretensji. Chcemy rozmawiać.

Dlaczego zdecydowałyśmy się na podróż rowerem? Bo rowerem można dotrzeć niemal wszędzie. Bo rower daje poczucie wolności i skraca dystans między podróżnikiem, a spotykanymi po drodze ludźmi. Bo prędkość z jaką porusza się rowerzysta pozwala dostrzec to wszystko, co umyka w czasie jazdy samochodem, autobusem, czy pociągiem. A poza tym obie uwielbiamy jeździć na rowerach i nie wyobrażamy sobie bez nich życia.

Z doświadczeń wcześniejszych wyjazdów zagranicznych wiedziałyśmy już, że do takiej wyprawy trzeba się dobrze przygotować. Logistycznie, sprzętowo i kondycyjnie. Całość trasy obliczyłyśmy na około trzy miesiące. Niemal od początku było jasne, że nie zdążymy tego zrobić przed nadchodzącą jesienią. Dlatego też główną część projektu postanowiłyśmy odłożyć na wiosnę przyszłego roku. Żeby jednak nie siedzieć bezczynnie tyle miesięcy zdecydowałyśmy jeszcze w tym sezonie przejechać całe polskie wybrzeże. Tak dla rozgrzewki i jako rekonesans przed wiosenną wyprawą.

Z początku zadanie wydawało się proste. Przejechać z punktu A do B, zatrzymując się po drodze w niektórych miejscowościach i robiąc warsztaty dla dzieci. Rzeczywistość jak zwykle okazała się bardziej skomplikowana. Miało być płasko, łatwo i przyjemnie. A było pod górkę i po piachu. Na Pomorzu istnieje wiele świetnie przygotowanych tras rowerowych. Nam jednak zależało na tym, żeby jechać jak najbliżej linii brzegowej, a to oznaczało, że musiałyśmy zrezygnować z wygodnego asfaltu. Wybierałyśmy więc leśne ścieżki, szlaki piesze, a czasem nawet piaszczyste plaże. Nasze rowery były tak ciężkie, że często musiałyśmy je po prostu przepychać i przeciągać, bo grzęzły w głębokim piachu i błocie.

Naszym największym wrogiem okazał się jednak czas. Ciągle nam go brakowało. Bez względu na to jak mocno pedałowałyśmy, godziny uciekały zawsze szybciej niż kilometry. Przejechałyśmy ich ponad 850 km w 10 dni. To szmat drogi, biorąc pod uwagę, którędy jechałyśmy. A do tego jeszcze warsztaty. Tylko jak zrobić warsztaty np. w Sopocie o godz. 13, gdy rano jesteśmy 90 km od tego miasta? Jak zrobić warsztaty w szkole na Helu, gdy dojeżdżamy tam dopiero w sobotę wieczorem, a w niedzielę musimy już być w Gdyni? Ale każda porażka jest nauką na przyszłość. Teraz, po powrocie, mamy wreszcie czas, żeby wyciągnąć wnioski z tych ostatnich dwóch tygodni. Wiemy już, że jeśli nie chcemy, aby Rowerowy Dom Kultury przekształcił się w zwyczajną wycieczkę na dwóch kółkach przez Polskę, to mamy przed sobą jeszcze bardzo wiele pracy. Wyjazd nad morze uświadomił nam wiele kłopotów, z którymi na wiosnę również będziemy musiały się zmierzyć. Nasza podróż wzdłuż wybrzeża Bałtyku miała być rozgrzewką, a przekształciła się w prawdziwy poligon doświadczalny.

Było ciężko, ale było warto. Po stokroć! Nie odpuszczamy i jedziemy dalej:)

 

Rowerowy Dom Kultury, czyli:

Ula Ziober – pomysłodawczyni i 1/2 pierwotnego składu.
Pomysł na podróż dookoła Polski narodził się w jej głowie już kilka lat temu. Na jakiś czas trafił jednak do szuflady. Miało być samotnie. Miało być różnymi środkami transportu. Ale po pierwsze Ula nie lubi podróżować samotnie, a po drugie w międzyczasie wydarzyło się Rowerowe Jamboree i już nie było odwrotu. Po przejechaniu ponad 2500 km przez Turcję, Irak, Iran, Tadżykistan i Kirgistan, wiedziała już, że to musi być rower. I koniec.

Ale przejechać Polskę dookoła może w zasadzie każdy kto dysponuje odpowiednią ilością wolnego czasu, odrobiną samozaparcia i dwoma kółkami. Musiało więc być coś jeszcze:) I tak powstał pomysł na Rowerowy Dom Kultury; z warsztatami, spotkaniami i pokazami slajdów.

Zuza Kubiak – druga część pierwotnego składu.

Od kilku lat, jeśli nie ma takiej palącej potrzeby, nie rozstaje się z rowerem. Dwa kółka mogłyby być dla niej właściwie jedynym istniejącym środkiem transportu. Gdy, rok temu,  dowiedziała się o projekcie Rowerowego Jamboree wiedziała, że to coś dla niej. A to był dopiero początek. Zanim jeszcze wróciła z rowerowej wyprawy do Iranu, już myślała o kolejnej. W Rowerowym Domu Kultury Zuza nie tylko pedałuje, ale jest też nawigatorem i człowiekiem od logistyki.

 

 

2 Urodziny Zielonej Grupy

Trudno uwierzyć, że to już dwa lata! Przez ten czas zrobiliśmy naprawdę wiele, a dzięki Wam, mamy pomysłów na jeszcze więcej działań.

Chcemy Wam podziękować i pokazać, co będzie dziać się w Zielonej Grupie.

Dlatego też zapraszamy Was na świętowanie.

Za chwilę naszą nową pracownię, gdzie mamy nadzieję, będziecie częstymi gośćmi. Dlatego też zapraszamy Was na drugie śniadanie i dobrą zabawę.

Na naszych urodzinach podzielimy się z Wami także naszymi planami na niedaleką przyszłość.[/two_third]

kamishibai-bajka-afrykanska-spot016

 

Co na Was czeka

10:00 – 11:45 – darmowe warsztaty Kamishibai dla dzieci

12:00 – 15:00 – drugie śniadanie dla wszystkich przybyłych gości

Warsztaty dla dzieci

Opowiemy Wam jedną z naszych bajek. Tym razem będzie to bajka indiańska. Po niej zaprosimy wszystkie dzieci na nasze warsztaty, gdzie tworzyć będziemy piękne pióropusze. Zgłoś swoje dziecko już teraz. Liczba miejsc jest ograniczona, a decyduje kolejność zgłoszeń.

Potwierdzenie zakwalifikowania się na warsztaty wyślemy tak szybko jak to tylko będzie możliwe.

Gdzie?

Spotkanie oraz warsztaty odbędą się w naszej nowej pracowni na

ul. Staszica 10/2 w Poznaniu

Przybywajcie licznie!

Nowa bajka Kamishibai

Bajka o orle, który myślał, że jest kogutem

Już za chwilę będziemy mogli pochwalić się nową bajką. Dokładamy piątą już opowieść do naszego cyklu Baśnie Świata. Tym razem będzie to bajka indiańska. Opowiadać będzie o orle, który myślał, że jest kogutem. Całe swoje życie spędził w kurniku dbając o inne kury. Czuł jednak, że chciałby robić coś innego, chciałby być kimś innym.

Czy mu się to udało? Zrobiliśmy tak, że odpowiedź na to pytanie mogą wybrać sami czytelnicy. Bajkę przygotowaliśmy w ten sposób, że będzie posiadała dwa zakończenia – będzie można wybrać co się wydarzyło. Czy orzeł jednak spróbował? Czy może do końca swojego życia pozostał kogutem?

Bajka jest już dostępna w naszym sklepie. Koniecznie więc ją sprawdźcie i koniecznie dajcie znać, co o niej sądzicie.

[et_bloom_inline optin_id=optin_5]

Pin It on Pinterest